... Bug zapłać
niedziela
sobota
The Catcher in the Rye ?
Miał być wpis o sianie. Ale im dalej w pole, tym mniej
siana, a więcej pola w archiwach odnajdywałam.
Natchnieniem był album „Siano”. Lecz nie tylko. Choć, tu
mała dygresja, gdy myślę o panu Wiktorze
Wołkowie- Autorze, cieszę się, że
zdążyłam Go poznać osobiście. Uścisnąć dłoń, porozmawiać w gościnnym domu.
W zeszłym roku miał być ten wpis. Dwa lata temu. A teraz
myślę nad nim już drugi tydzień. Nie mam katalogu Pole i odnajdywanie zdjęć, to
nie lada sztuka zrobiła się. Choć wiem, że gdy tylko widzę pole czy stóg siana to zatrzymuję się i kadruję. Nie
patrzę na światło, bo ono patrzy na pole. Zza chmur. Nad chmurami. Zza drzew.
Prezentacja
poniższa i powyższa jest zatem sienna. Senna. Letnia i pachnąca. . Pola słońcem nagrzane przypominają mi
najcudowniejsze wakacje na wsi. Komuż wieś nie kojarzy się z zapachem siana?
Kto nie próbował spania na sianie? Kto nie wdychał kurzu i pyłków znad pól? Ten
nie wie, co traci
Gładząc ręką dojrzałe źdźbła udaje mi się cofnąć czas. Na chwilę. Taka
terapia dla duszy, polecam ją Każdemu.
a poniżej, trzy lata wcześniej. Miejsce,choć miesiąc inny, to samo.
i errata taka:) obok tematu, ściśle jednakże z nim związana.
I myślę sobie,że nie ostatni wpis, bo archiwum całe jeszcze nie przejrzane zostało !
„Bóg jak myszka zanurzył się w sianie i do tej pory z bliska
z daleka każdy do siana z nas się uśmiecha w kołdrach puchowych noc
nieprzespana rzuć na bezsennych garsteczkę siana”
ksiądz
Jan Twardowski
Bezmiechowa
Przypadkiem, i nie, trafiliśmy do Bezmiechowej.
Pewne jest to, że pierwszy i nie ostatni raz. Powodów jest kilka. Widoki. Z okna pokoju. Podczas posiłków. Na spacerach. Chciałoby się rzec we dnie, w nocy. Gościnność miejsca.
Pyłki unoszące się z majowym wiatrem codziennie robiły na mnie wrażenie. Malarskie.
A tak pięknie ścielące się mgły o poranku przy wtórze beczenia owiec, można chyba tylko doświadczyć jeszcze we Wołowcu.
Etykiety:
Bieszczady,
Krajobraz przyroda,
Maszyny,
Panorama,
Podróżowanie,
Zwierzęta
KOLEJ w skansenie
Trochę bajkowe miejsce nabiera uroku wieczorami. Nocą. Gdy nie ma już turystów. Osiągalne jest wtedy i tylko wtedy, gdy na terenie skansenu zostanie się na noc.
Fotografowanie każdego szczegółu, to frajda. Wyzwanie. I doskonała zabawa. Nie zdawałam sobie sprawy, przyznaję, że aż taka !
Etykiety:
Krajobraz przyroda,
Maszyny,
Podróżowanie,
Skanseny
niedziela
JANOWIEC _ ruiny zamku
Jako, że niczego szczególnie oryginalnego nie udało mi się
nigdzie doczytać, pozwalam sobie na poniższy cytat z Wikipedii, a bardzo warto
przeprawić się promem z Kazimierza, by ujrzeć tę fotogeniczną ruinę zamku.
„Budowę zamku w 1508 rozpoczął Mikołaj Firlej, późniejszy
starosta kazimierski. Kontynuował ją jego syn, wojewoda ruski Piotr Firlej. Był
to późnogotycko-renesansowy zamek obronny, ufortyfikowany przez basteje
wysunięte przed linię murów. Miał możliwość prowadzenia ostrzału wzdłuż
obwarowań.
W latach 1565–1585 miała miejsce przebudowa zamku w stylu
późnorenesansowo-manierystycznym, którą kierował architekt włoski Santi Gucci.
Na początku XVII w., po przejęciu zamku przez rodzinę
Tarłów, rozbudowano część mieszkalną i dobudowano wieżę zachodnią i wschodnią.
W roku 1606 na zamku miało miejsce pojednanie króla Zygmunta
III Wazy z marszałkiem wielkim koronnym Mikołajem Zebrzydowskim, przywódcą
rokoszu Zebrzydowskiego.
W dniu 7 lutego 1656 zamek został ograbiony i spalony
podczas najazdu Szwedów pod dowództwem Karola Gustawa. Następnie odbudowany i
rozbudowany w stylu barokowym przez rodzinę Lubomirskich, w których posiadaniu
znajdował się do pierwszej połowy XVIII w. Odbudową kierował architekt
holenderski Tylman z Gameren.
XVIII i XIX w.
W 1783 Jerzy Marcin Lubomirski przegrał zamek w karty. Jego
nowym właścicielem został Mikołaj Piaskowski. Jednak ani on, ani kolejni
właściciele (m.in. Osławscy) nie byli w stanie utrzymać zamku. Sprzedali całe
wyposażenie (nawet marmury zostały zdjęte ze ścian), a zamek został opuszczony
i popadł w ruinę.
W roku 1931 zamek został zakupiony przez warszawiaka Leona
Kozłowskiego. Wyremontował on tylko dwa pomieszczenia w baszcie, ale - co
ważniejsze - powstrzymał wandali. Zamek z przylegającymi do niego gruntami był
majątkiem zbyt małym, by objęła go nacjonalizacja w ramach uchwalonej reformy
rolnej. W efekcie Kozłowski był jedynym w bloku wschodnim właścicielem zamku. W
1975 r. obiekt został zakupiony przez Muzeum Nadwiślańskie i od 1993 roku jest
stopniowo remontowany”.
Bardzo stopniowo, bo gdy porównuję zdjęcia sprzed 10 lat, to
niewiele się one różnią od moich.
Opuszczając mury, oglądając się wstecz. Wrócę. Bo do Kazimierza zawsze warto,
a przeprawy promem są moimi ulubionymi !
........
Etykiety:
Miasta i Miasteczka,
Podróżowanie
Subskrybuj:
Posty (Atom)